Kaszpirowski wali „z liścia”
Pamiętacie słynne „adin, dwa, tri” Anatolija Kaszpirowskiego? Dziś słynny hipnotyzer zajmuje się rzeczami, którymi nie powinien się zajmować. Stara się pomagać ludziom, ale robi to w bardzo kontrowersyjny sposób.
Rozmawiamy z psychologiem i psychoterapeutą, dr. hab. Lechosławem Gapikiem (http://www.ptt-terapia.pl/info/gapik.htm) – profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, prezesem Polskiego Towarzystwa Terapeutycznego.
Przeciętny Polak, gdy słyszy o hipnozie, od razu przypomina sobie Anatolija Kaszpirowskiego recytującego swoje „adin, dwa, tri”. Hipnoterapeuci przyzwyczaili się już, że często patrzy się na nich jak na magików?
Cóż, umiejętność posługiwania się hipnozą niemal zawsze była w rękach osób, które podkreślały tajemniczość tego zjawiska. Plemienni szamani, kapłani w egipskich i greckich świątyniach snu, magowie i znachorzy starali się pomagać ludziom, leczyć ich. Współcześni psychoterapeuci też wykorzystują szczególne techniki psychologiczne aby zmobilizować organizm człowieka do walki z zaburzeniami czy chorobami. Więc jeżeli ktoś hipnozę traktuje jak zjawisko ze świata magii, to na pewno mamy w tym przypadku do czynienia z białą magią. Czasem koledzy pół żartem, pół serio żartują sobie, że jestem białym magiem. Jestem naukowcem i psychologiem, ale takie określenie w niczym mi nie uchybia.
A co do Kaszpirowskiego – to absolutnie nie uważam go za jarmarcznego magika czy hochsztaplera. Jest lekarzem psychiatrą pracującym w bardzo niekonwencjonalny sposób. Mam jednak wrażenie, że niekiedy sam do końca nie zdaje sobie sprawy z istoty swoich działań.
Zna pan Kaszpirowskiego?
Tak. Ostatni raz spotkaliśmy się przed rokiem, podczas jego pobytu w naszym kraju. A w czasach, gdy przyciągał przed telewizory miliony Polaków, miałem z nim bliski kontakt. Wszystko zaczęło się od tego, że telewizyjna „Dwójka” zwróciła się do mnie z prośbą o ekspertyzę dotyczącą jego programów pokazywanych w radzieckiej telewizji. Wydałem opinię, która przyczyniła się do tego, że wpuszczono go na polską antenę. Pewnie pamięta pan, co później się działo. Gdy po „Teleexpressie” odtwarzano jego dwudziestominutowy program, ulice pustoszały. W 1990 r. nie było chyba Polaka, który nie wiedziałby, kim jest Anatolij Kaszpirowski.
Czerwiec 2008, dr Włodzimierz Piątkowski (socjolog medycyny, który prowadził badania skuteczności działania Kaszpirowskiego w 1991), Anatolij Kaszpirowski i dr hab. Lechosław Gapik Fot. Z archiwum dr hab. Lechosława Gapika |
A co napisał pan w tej opinii?
Telewizja chciała wiedzieć, czy Kaszpirowski nie jest szalbierzem. Odpowiedziałem, że to co robi, jest specyficznym działaniem zmierzającym do aktywizacji procesów samoregulacyjnych w organizmach osób biorących udział w jego seansach. Jeżeli takie oddziaływanie przeprowadzi się w skali masowej, to jest wysoce prawdopodobne, że u pewnej grupy ludzi - chociaż nigdy nie można przewidzieć u kogo - nastąpi wyraźna poprawa stanu zdrowia.
Kaszpirowski faktycznie leczył ludzi?
Były prowadzone badania na temat efektywności jego działań. Okazało się, że u 3 proc. osób oglądających jego programy nastąpiło subiektywne odczucie poprawy stanu zdrowia, a u 0,5 proc. stan zdrowia obiektywnie się poprawił. Czyli niektórych swoich schorzeń i dolegliwości pozbywał się jeden na dwustu widzów.
To dużo?
Biorąc pod uwagę, że jego programy oglądało 13 mln osób, to bardzo dużo. Kilka razy był u mnie w gabinecie, patrzył na moją kozetkę i pytał, ilu pacjentów mogę przyjąć w ciągu godziny. Odpowiadałem, że jak bardzo się pospieszę, to nawet trzech. A on na to: a ja mogę w ciągu godziny przyjąć kilkanaście milionów. I nawet jeśli ty będziesz w stanie wyleczyć każdego ze swoich pacjentów, to ja i tak będę miał lepsze wyniki.
Przyglądałem się uważnie temu, co robił Kaszpirowski i było to dla mnie ciekawe doświadczenie z naukowego punktu widzenia. A poza tym to miły i sympatyczny człowiek. Lubię go.
A co teraz robi Kaszpirowski?
Niestety, zajmuje się rzeczami, którymi nie powinien się zajmować. Wrócił do kontrowersyjnych praktyk, które w Polsce byłyby nie do pomyślenia. Urządza publiczne seanse. Ściąga na scenę kilkadziesiąt osób z różnymi problemami. I potem każdego wali „z liścia” w czoło. Wszyscy padają pokotem: kobiety, mężczyźni, młodzi, starzy, dzieci. To nie jest udawane. Kaszpirowski wprowadza ich w odmienny stan świadomości. Podobno jest im po tym lepiej. Nie rozumiem tylko po co robić takie widowisko. Mnie zawsze uczono, żeby obchodzić się z pacjentem jak najlepiej.
Pan wie w jaki sposób Kaszpirowski leczy ludzi?
Znajduje furtkę w obszarze ludzkiej nieświadomości, która pozwala mu wejść w psychofizyczny świat człowieka i uruchomić rezerwy organizmu do walki z chorobą.
Источник: www.portalwiedzy.onet.pl